niedziela, 28 października 2012

"Trzeci klucz" Jo Nesbø

Nie ma to jak wciągający kryminał w długie jesienne wieczory. Kocyk, herbatka i nic tylko czytać, to co dobre ;).
"Trzeci klucz" to drugi tom trylogii z Oslo i jednocześnie druga książka Jo Nesbo, którą przeczytałam. Bohater ten sam - komisarz Harry Hole, typ oryginalny. Niezbyt ładny, niezbyt miły, czasem niezbyt rozsądny, z mocno alkoholową przeszłością. Ale w pracy jest piekielnie skuteczny, bezkompromisowy, zawzięty i uparty, nie odpuści żadnej szumowinie. 

Tym razem nasz niepokorny bohater prowadzi śledztwo w sprawie napadu na bank, w którym zginęła jedna z pracownic. Wsparciem dla Harrego jest polcjantka Bete Lonn obdarzona niezwykłym talentem zapamiętywania wszystkich twarzy jakie widziała w życiu. Coś czuję, że to w swoim czasie, w kolejnych książkach, pomoże Harremu dopaść zabójcę Elen, zawodowej partnerki komisarza, która została zamordowana w poprzednim tomie, ale nie o tym miało być...

Nie trzeba długo czekać na kolejne napady, ujęcie sprawcy staje się priorytetem, presja społeczeństwa rośnie, a zgromadzone ślady i nagrania z kamer niczego nie wnoszą. Sprawa wygląda naprawdę beznadziejnie. Ale to nie jest jedyny problem Harrego. Podczas, gdy jego obecna partnerka walczy w Moskwie o zachowanie prawa do opieki nad synem, Harry spotyka się z dawną "znajomą", z którą przeżył krótki, acz burzliwy romans. Umawia się z nią na kolację w jej mieszkaniu. Rano budzi się na totalnym kacu i zupełnie nie pamięta, co się wydarzyło w nocy. A wydarzyło się wiele. Anna nie żyje, policja uznaje, że popełniła samobójstwo, ale Harry jest przekonany, że dawna kochanka nie odebrała sobie życia, ktoś jej w tym pomógł, brakuje jednego klucza od jej mieszkania. Tego trzeciego. Kto ma trzeci klucz jest zabójcą. Chyba nie muszę wspominać, że Harry nie przyznaje się do znajomości z ofiarą i do tego, że był u niej ubiegłej nocy. Ale czy coś takiego da się ukryć? Wiele ryzykuje prowadząc nieoficjalne śledztwo. Wkrótce zaczyna otrzymywać tajemnicze maile, z myśliwego staje się zwierzyną, co niektórym współpracownikom jest bardzo na rękę.

 Harry przez swoje nierozsądne zachowanie wpakował się w niezłe bagno. Mógł stracić wszystko, wspaniałą kobietę, przybranego syna, pracę i wolność. Widocznie ten typ tak ma, nie dla niego spokojne życie, może boi się stabilizacji i podświadomie wszystko niszczy. Przynajmniej nie jest nudno, nigdy nie wiadomo, co mu znowu strzeli do głowy. Na brak emocji nie można narzekać.

W "Trzecim kluczu" nic nie jest oczywiste, Nesbo wodzi czytelnika za nos, podsuwa logiczne tropy, by kilka stron dalej wywrócić wszystko do góry nogami i zabawa zaczyna się od nowa. Zakończenie naprawdę zaskakujące, nadziwić się nie mogę, jak Harry na to wszystko wpadł. Ciekawe czy jakiemuś czytelnikowi "Trzeciego klucza" udało się rozwiązać te dwie zagadki przed komisarzem, ja jestem słaba w te klocki ;). 

Oj, warto było przeczytać tę książkę!



czwartek, 4 października 2012

Dalsze losy Ani Shirley

Jedni ją kochają, inni nienawidzą, ale czy znajdzie się ktoś, kto nie słyszał o Ani Shirley? "Anię z Zielonego Wzgórza" czytałam nie raz i nie dwa będąc małą dziewczynką i to bynajmniej nie tylko dlatego, że była to szkolna lektura. Po prostu pokochałam Anię i Avonlea z wszystkimi pięknymi zakątkami.

Rodzice Ani zmarli, gdy ta była jeszcze niemowlęciem. Przez pierwsze kilkanaście lat swojego życia tułała się po sierocińcach i rodzinach zastępczych nie zaznając miłości i szczęścia.Trudne doświadczenia nie zabiły jednak w bohaterce radości życia, bo w końcu od czego ma się wyobraźnię? Szczęśliwym zrządzeniem losu Ania trafia do rodzeństwa Cuthbertów. Mateusz i Maryla postanowili adoptować chłopca do pomocy w gospodarstwie. W wyniku pomyłki, na dworcu oczekuje na Mateusza nie chłopiec, a rudowłosa dziewczynka. Początkowo Cuthbertowie są zdecydowani oddać Anię, jednak ta szybko podbija ich serca i staje się oczkiem w głowie nowych opiekunów, dając im wiele radości. W pierwszym tomie przeżywamy z Anią cudowne dzieciństwo, zawieramy nowe przyjaźnie i bierzemy udział w wiele zabawnych perypetiach.

Sama nie mogę się nadziwić dlaczego dopiero teraz, po kilkunastu latach, postanowiłam przeczytać kolejne tomy o losach Ani. Ale jak to mówią, lepiej późno niż później.

W drugim tomie Ania obejmuje posadę nauczycielki w szkole w Avonlea. Nie jest to dla niej łatwe doświadczenie, bo przecież sama niedawno siedziała w szkolnej ławce. Jednak nietrudno się domyślić, że dość szybko naszej bohaterce udaje się podbić serca uczniów. Urozmaiceniem życia na Zielonym Wzgórzu jest niewątpliwie pojawienie się sześcioletnich bliźniąt Toli i Tadzia - dzieci zmarłej krewnej Maryli. Szczególnie dużo radości daje im niepokorny Tadzio, który ma bardzo ciekawe spojrzenie na świat i musi wiedzieć wszystko, a przy tym jest prowodyrem wielu zabawnych historii.
W tej części Ania wiedzie spokojne, szczęśliwe życie, spędza czas ze starymi przyjaciółmi i poznaje nowych, odgrywając niemałe znaczenie w ich życiu. Zaręczyny najdroższej przyjaciółki Ani - Diany Barry, uświadamiają bohaterce, że wielkimi krokami zarówno ona jak i Diana zmierzają ku dorosłości i nadszedł czas na zmiany. Ania za namową najbliższych postanawia razem z przyjacielem Gilbertem rozpocząć studia na uniwersytecie.

 W trzeciej części Ania podejmuje studia na uniwersytecie w Redmondzie. Ciężko jej rozstać się z ukochanym Zielonym Wzgórzem i najbliższymi, ale Ania wie, że nadszedł czas na rozpoczęcie nowego etapu życia. Nasza bohaterka doskonale sobie radzi w nowym środowisku, z wielką łatwością zdobywa nowych przyjaciół i prowadzi wesołe studenckie życie, a przy tym jest jedną z najlepszych studentek. Przełomowym momentem dla Ani jest poznanie Roberta Gardnera, który zdaje się być wymarzonym księciem z bajki...




Nie mogę napisać, że jestem do Ani podobna, różni nas naprawdę wiele, Ania to niepoprawna  romantyczka, kochająca poezję i ckliwe romanse. Ja jestem daleka od tego, nie marzę o księciu z bajki, nie wymyślam poetyckich nazw dla każdego mijanego drzewa, nawet nie próbuję pisać powieści, a mimo to pokochałam Anię taką jaka jest, podbiła moje serce, tak jak pobiła serca wielu mieszkańców Avonlea. Zawsze jest sobą, niezależnie od tego co mówią i myślą o niej inni. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie jest idealna, potrafi śmiać się z samej siebie, a to jest cecha na wagę złota. Poza tym jest szczera i tą szczerością zaskarbia sobie sympatię ludzi. Myślę, że mimo różnicy charakterów byłybyśmy dla siebie bratnimi duszami. Właśnie o tym marzyłam, gdy jako 9-latka czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza".

Cudownie było znowu spotkać się z Anią, poznać jej dalsze losy, przenieść się do tak nam odległej epoki, gdzie czas płynął zupełnie inaczej. Tego mi było trzeba, cudownej ucieczki od pracy, od jesieni, od trudnych wyborów. Tak bardzo się cieszę, że przede mną jeszcze pozostałe tomy o losach Ani, są dla mnie jak obietnica lepszych czasów, jak bezpieczna przystań, w której będę mogła skryć się przed silnymi falami codzienności.

Polecam każdemu, niezależnie od wieku.