sobota, 29 grudnia 2012

"Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Rozczarowana pierwszą częścią "Cukierni pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej - Adamczyk, długo zastanawiałam się czy sięgnąć po drugi tom leżący na mojej półce, czy oddać książkę nieprzeczytaną do biblioteki. W końcu zdecydowałam, że przynajmniej zacznę, a jak mnie nie wciągnie to dam sobie spokój bez wyrzutów sumienia. I mnie wciągnęła :) Czytałam nie mogąc się oderwać. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego pierwszy tom mnie znudził, a drugi pochłonął. Czy to kwestia nastawienia przed czytaniem, czy sama treść drugiego tomu była po prostu ciekawsza. Nie wiem, ale bardzo się cieszę, że nie odpuściłam lektury. 

Z okładki:
W drugim tomie bestsellerowej sagi Cukiernia Pod Amorem autorka przedstawia dalsze losy rodu Zajezierskich. Wraz z jedną z bohaterek wyrusza za ocean, znakomicie odmalowując życie polskich emigrantów na przełomie XIX i XX wieku. Na scenę wkracza również barwna rodzina Cieślaków. Poznamy półświatek złodziejaszków z warszawskiego Powiśla, a także artystyczne środowisko przedwojennych teatrów i kabaretów.

I tym razem nie zabraknie pięknych, zdecydowanych kobiet, przełomowych wydarzeń z dziejów Polski i świata oraz ekscytujących historii miłosnych.


W drugiej części sagi urzekła mnie przede wszystkim historia córki Kingi Toroszyn - Grażyny. Gina już od najmłodszych lat była przebojowa, chodziła własnymi ścieżkami, miała swoje marzenia i upór tak potrzebny, by wbrew wszystkiemu i wszystkim marzenia zrealizować. Z biegiem lat stała się sławną aktorką Giną Weylen, kobietą wyzwoloną, niezależną. Pokuszę się o stwierdzenie, że wyprzedziła swoją epokę, przetarła szlak ku nowoczesności, złamała konwenanse, poszła własną drogą i osiągnęła wszystko, co sobie zamierzyła. Czytając, chciałam być taka jak ona, naprawdę. Szalenie interesujący życiorys i niesamowicie wciągająca historia.

Małgorzata Gutowska - Adamczyk w cudowny sposób przedstawiła realia dwudziestolecia międzywojennego, obawy, oczekiwania i nadzieje Polaków, zmiany jakie zachodziły w społeczeństwie. Myślę również, że znakomicie oddała klimat przedwojennych kabaretów, teatrów i ogólnie pojętego artystycznego życia. To musiało tak wyglądać, jestem o tym przekonana.

A sprawa pierścienia nadal pozostaje nierozwiązana. W tej części autorka naprawdę niewiele uwagi poświęca współczesnemu wątkowi, ale o dziwo, tym razem nic a nic mi to nie przeszkadzało. Pełna zapału do rozwiązania tajemnicy Iga, ma inne zmartwienie... zakochanego ojca i właśnie to zaprząta jej głowę. Ależ jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie.

czwartek, 27 grudnia 2012

Święta święta i po... (pierwszy raz osobiście)

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, a to uświadamia mi jakie były te ostatnie miesiące mojego życia. Z A K R Ę C O N E. Chcę za dużo i chcę za bardzo. Czas nie jest z gumy, jest bezwzględny, bezkompromisowy i z nim nigdy nie wygram. Dlaczego nie potrafię się z tym pogodzić i zacząć współpracować z zegarkiem?! Zapętliłam się w mojej codzienności, zbyt wiele chcąc na raz, robiłam jedno, myśląc, o tym, że może powinnam robić to drugie, a najlepiej to trzecie czy czwarte. A efekt tego taki, że nic nie sprawiało mi przyjemności i nie dawało satysfakcji. Sama na sobie wywierałam straszną presję, ale na szczęście miarka się przebrała, rzuciłam wszystko z książkami włącznie, i odpuściłam, w czym bardzo pomogły mi Święta. Powoli wracam do normalności, obmyślam noworoczne postanowienia, które pozwolą mi jakoś ustabilizować moje zakręcone życie.

 Znowu czytam. Czytam powoli, zdanie po zdaniu, kartka po kartce, bez pośpiechu i bez nerwowego patrzenia na ten deprymujący stos nieprzeczytanych książek, które przecież za chwilę muszę oddać przyjaciółce, ciotce czy bibliotece. Koniec ze stosami. To moje książkowe noworoczne postanowienie. Powoli likwiduję ten aktualny, kolejnych nie będzie, maksymalnie jedna książka w zapasie. Ż A D N Y C H   S T O S Ó W.  Mój Luby w to nie wierzy, ale obiecał, że będzie strażnikiem mojego postanowienia, więc jest szansa, że pod jego czujnym, cholernie spostrzegawczym okiem dam radę :)
Bardzo chcę żeby czytanie znowu stało się przyjemnością, a nie wyścigiem z czasem i walką ze stosami.

Czasem naprawdę warto rzucić wszystko i zwyczajnie poleniuchować, nigdzie i z niczym się nie spieszyć. Przecież tak też można, świat się zaraz nie zawali, a jest szansa, że perspektywa się zmieni i człowiek zacznie logicznie myśleć ;)

Mam nadzieję, ze niedługo pojawię się tutaj książkowo.

To pisałam ja, Titolina, pozdrawiam poświątecznie.