niedziela, 27 stycznia 2013

"Cyrk nocy" Erin Morgenstern


Chandresh Christopher Lefevre, awangardzista teatru, człowiek niezwykle ambitny, we wszystkich swoich działaniach dąży do doskonałości. Jego obsesją staje się stworzenie spektaklu, miejsca, czegoś, co wprawi ludzi w zachwyt i osłupienie, zaskoczy jak nigdy nic wcześniej. Teatr nie daje Chandresh'owi takiej możliwości. Podczas jednej z Kolacji o Północy, z których organizowania znany jest Lefevre, mężczyzna prosi swoich ekscentrycznych znajomych o pomoc w realizacji niezwykłego projektu. Chandresh pragnie stworzyć cyrk, jakiego jeszcze nie było. Wszyscy zebrani zawierają sekretne porozumienie i zabierają się do pracy...

Le Cirque des Reves podróżuje po całym świecie, jego trasa nie jest nikomu znana, pojawia się niespodziewanie i niespodziewanie znika. Cyrk otwiera się o zmierzchu, a zamyka o świcie. Cyrk nocy. Składa się z wielu namiotów w biało-czerwone paski, w których dzieją się rzeczy niespotykane, magia chowa się pod płaszczykiem iluzji, zaciera się granica między jawą a snem. Budzi zachwyt wśród odwiedzających i zdobywa rzesze fanów, którzy gotowi są podążyć za cyrkiem w najdalsze zakątki świata. Nikt jednak nie wie, że cyrk jest areną walki dwojga młodych magików - cyrkowej iluzjonistki Celii Bowen i niepozornego asystenta Chandresh'a Lefevre - Marca. Napięcie rośnie, nadchodzi czas ostatecznej rozgrywki, po której nic już nie będzie takie jak dawniej.

Cyrk nocy jest jak sen, nie wiesz skąd się wziął, czego się po nim spodziewać, jak się zakończy i kiedy zniknie. Po prostu w nim jesteś, czasem świadoma, że to co widzisz to tylko złudzenie, innym razem rzeczy magiczne uznajesz za oczywistość i nie zadajesz pytań. Gubisz się w labiryncie czarno-białych namiotów, w których spacerujesz w Gąszczu Chmur lub po Lodowym Ogrodzie, zapalasz świeczkę na Drzewie Życzeń, słuchasz opowieści z butelki, podziwiasz niezwykłe zdolności iluzjonistki Celii, by na końcu wrócić na dziedziniec, przyglądać się białym płomieniom ogniska i niezwykłemu zegarowi, którego wskazówki bezlitośnie zmierzają ku porankowi. Zaczyna świtać, opuszczasz to niezwykłe miejsce i wracasz do swojej codzienności. Idziesz do szkoły/do pracy/na zakupy i z niepokojem zastanawiasz się czy to działo się naprawdę czy to tylko sen, byłam tam? widziałam to? Z roztargnieniem szukasz biletu...

W trakcie czytania czułam się jakbym śniła i do tej pory wspominam "Cyrk nocy" jak piękny literacki sen. Może zakończenie troszkę rozczarowuje, Erin Morgernstern chyba sama nie do końca wiedziała jak poprowadzić historię, wiele wątków pozostawiła niewyjaśnionych, ale przecież takie są sny, nie wszystko w nich jest wiadome i logiczne. Spędziłam z książką wiele przyjemnych chwil, myślę, że na długo pozostanie mi w pamięci i kto wie, może odwiedzę Le Cirque des Reves którejś nocy.




3 komentarze:

  1. Skojarzenie ze snem - bardzo trafne. Ja również miałam wrażenie, że autorka pogubiła się w trakcie pisania tej książki, wiele wątków zostało potraktowanych, jak intruzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału tej historii, gdyby autorka dopracowała szczegóły, byłaby książka "cud, miód i orzeszki" ale jak dla mnie całą książkę ratuje niesamowity klimat, doceniam "Cyrk nocy" przede wszystkim za atmosferę i wspomnianą przeze mnie w poście senność. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Mam skojarzenia z "Parnassusem". Wiem, nie są do końca uzasadnione, ale co poradzić;) Szkoda, że zakończenie nieco rozczarowuje i powieść nie jest do końca dopracowana. Ale jeżeli ma taki niesamowity klimat, to chyba warto ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń