Darya, młoda Afganka, jest przeklęta i uznana za bezużyteczną, gdyż nie może dać dzieci swojemu mężowi. Poniżana przez niego i traktowana z pogardą przez plemienną społeczność postanawia uciec z rodzinnego kraju. Wyrusza w podróż swojego życia, u jej kresu trafia do wiktoriańskiej Anglii. Jaki okaże się XIX-wieczny Londyn dla prostej dziewczyny z dalekiego kraju? Czy równie niebezpieczny jak miejsce, w którym żyła do tej pory?
Dałam
się złapać na namowy przyjaciółki i obiecujący opis z okładki i przeczytałam, a
raczej zmęczyłam „Księżycową klatkę”. W żadnej mierze nie jestem znawczynią
kultury wschodu, wiem o krajach muzułmańskich mniej więcej tyle, co przeciętny
człowiek i mam wrażenie, że Holeman wie niewiele więcej ode mnie, a szkoda, bo liczyłam, że mimochodem dowiem się czegoś nowego o życiu muzułmańskiej kobiety i ogólnie o kulturze Wschodu. Niestety sam wątek kulturowy nie odgrywa większego
znaczenia w powieści, jest tylko zabiegiem, który ma dodać egzotyki
przeciętnemu romansowi. Historia Daryi mogła równie dobrze wydarzyć się w każdym
innym miejscu na ziemi, nie byłoby większej różnicy.
To co mi najbardziej przeszkadzało w „Księżycowej
klatce” to brak wiarygodności. Nie przekonują mnie pierwszoosobowa narracja,
osadzenie akcji w połowie XIX wieku i dziwne zbiegi okoliczności. Nie wierzę w
historię Daryi, nie wierzyłam nawet przez chwilę.
Książka jest przegadana i rozwleczona,
akcja snuje się leniwie i pomimo ciekawych momentów wszystko się rozmywa i
ginie w ogólnej nudzie. Miała być fascynująca egzotyczna podróż,intryga, namiętność, a jest romans i to średni.
Ostatnie około 150 stron
przekreśliło z kretesem w moich oczach „Księżycową klatkę”. Trzecia część została
napisana tylko po to, by dodać pikanterii całej tej historii i wyszło to
naprawdę słabo. Postępowanie głównych bohaterów jest absolutnie nielogiczne,
przez co książka traci resztki swojej wiarygodności. Byłoby o wiele lepiej, gdyby opowieść Daryi skończyła się po jej zejściu na londyński ląd.
Może jestem zbyt krytyczna i
niesprawiedliwie oceniam „Księżycową klatkę”, ale cóż poradzę, że ta książka
naprawdę mi się nie podobała i bardzo się na niej zawiodłam, zwłaszcza, że
czytałam o niej dobre opinie. Fikcja literacka, fikcją literacką, ale tak
bardzo lubię podczas czytania zastanawiać się i nabierać przekonania, że dana
historia wydarzyła się lub mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości, że książki w
stylu „Księżycowej klatki” rozczarowują mnie na całej linii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz